M. NORBEKOV
O korekcji wzroku od Mirsakarima Norbekowa
Przyjaciele, przystępujemy dziś do korekcji wzroku.
Kiedy przystępujemy do jakieś pracy, musimy posługiwać się odpowiednimi narzędziami. Podobnie w pracy nad odzyskaniem wzroku, trzeba wykonywać odpowiednie ćwiczenia, pozwalające właściwie korzystać z naszych oczu.
Pierwszy blok – wstępne ćwiczenia dla oczu, żeby oczy były przygotowane do korekcji wzroku.
Drugi blok Rozpatrzenie sposobu pracy przy: dalekowzroczności, przy krótkowzroczności, przy katarakcie, przy dystrofii siatkówki oka, przy zaniku (atrofii) nerwu wzrokowego – oraz następujących przypadkach:
- kiedy jedno oko jest dalekowzroczne, a drugie krótkowzroczne;
- kiedy występuje różnica dioptrii między jednym a drugim okiem;
- kiedy jedno oko widzi normalnie, a drugie źle.
Trzeba zacząć od tego, że nosząc stale nawet najlepsze okulary, nie da się poprawić ani tym bardziej całkowicie wyleczyć oczu. Dlaczego? Ponieważ oko przyzwyczajone do okularów staje się leniwe. Jeśli zdejmiecie okulary, poćwiczycie minutę dwie, a potem znowu włożycie je na nos, to możecie zapomnieć o poprawie wzroku. Jeżeli cały dzień ma się na nosie okulary i zdejmie je tylko na dwie, trzy minuty – próba polepszenia wzroku nie powiedzie się. Nie da się niestety, porównać 2-3 minut regeneracyjnych ćwiczeń dla oczu z ustawicznym noszeniem okularów.
Jak informacja zmienia los
Opowiem wam teraz krótką historię, która dotyczy mnie osobiście.
Kiedy chodziłem do 5 klasy, przyszła do nas nowa nauczycielka. Pierwsze o co zapytała to: "Który z was to Norbekov?" Natychmiast poderwałem się z miejsca i powiedziałem: "Ja tego nie zrobiłem". Wtedy często zdarzało się, że znajdowałem się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze i ciągle podpadałem u nauczycieli. Wybita szyba, bójka w szkole – to oczywiście sprawka Norbekova.
A ta nowa nauczycielka spytała: "Gdzie ty mieszkasz?" Z okna pokazałem swój dom: "Tu niedaleko”, – bo mieszkałem wtedy koło szkoły.
Potem, już po rozmowie z moimi rodzicami, zwróciła się do mnie i powiedziała: "Okazuje się, że jesteś mądrym chłopcem. Podobno czytasz książki". Byłem oszołomiony, ponieważ pierwszy raz usłyszałem od kogoś, że jestem mądry... Nagle dotarło do mnie, że nauczyciele to normalni ludzie, tak samo jak my jedzą, piją i rozmawiają, a nie tylko wrzeszczą w kółko: "Norbekov, do tablicy! Norbekov do nauczyciela! Norbekov do dyrektora!"
Nowa nauczycielka powiedziała: "Przychodź do mnie do domu, będę cię uczyć". Z radością przychodziłem, a ona cały czas mnie chwaliła. Po latach zostałem profesorem. Co roku staram się ją odwiedzać. Pewnego razu powiedziala mi: "Jesteś jedynym, który do mnie przyjeżdża". Ale dla mnie ona była jak druga mama i kiedyś powiedziałem jej: "Zostałem profesorem, dzięki Pani, ponieważ to właśnie Pani uważała mnie za porządnego człowieka, za dobrego chłopca". Odpowiedziała: "Wiesz, wasza klasa była moją pierwszą po studiach. Pamiętam do dziś pierwszy dzień swojej pracy. Jakiś nauczyciel powiedział mi: "Tu jest taki gagatek Norbekov, porozmawiaj z rodzicami, a najlepiej wyślij go od razu do szkoły specjalnej". Rozumiecie? Więc ona przyszła do nas do domu, porozmawiać z moimi rodzicami. Ja byłem w tym czasie bardzo słabym uczniem. Moja mama powiedziała jej, że mam taki charakter, że kiedy się mnie nacisnie, zamykam się w sobie i stawiam opór, że mnie można przekonać tylko podstępem. Wtedy moja wykładowczyni powiedziała mi: "Cały czas ci kłamałam, mówiąc, że z ciebie takie dobre dziecko, taki inteligentny chłopiec". Więc sami widzicie: "Na początku było słowo". Ona najpierw kłamała, to były puste słowa, które nie odpowiadały rzeczywistości. Ale ja jej UWIERZYŁEM!
Zostałem akademikiem, uczonym, prezesem klubu milionerów. Tylko dzięki jednemu pustemu słowu, dzięki kłamstwu drugiego człowieka osiągnąłem bardzo dużo. A co, gdybym tego nie usłyszał?
Z nas trzech, dyżurnych łobuzów w szkole, jeden do dziś siedzi w więzieniu, wielokrotnie już wychodził, żeby za chwilę znów do niego wrócić. Drugi, po wyjściu z więzienia, wyjechał do Grecji, swojej ojczyzny. I ja byłem wśród nich... Oni słyszeli prawdę pod swoim adresem, prawdę wykładowców, prawdę sąsiadów, prawdę rodziców, prawdę milicjantów... i wierzyli w nią. Oni stali się przegranymi ludźmi. A ja słyszałem kłamstwo, że jestem dobrym, mądrym chłopcem. Po roku ze wszystkich przedmiów miałem jeszcze dwójki, tylko z matematyki była trójka. Ale za to w 7 klasie zająłem pierwsze miejsce na szkolnej olimpiadzie (fizyka i matematyka), a w ogólnozwiązkowej olimpiadzie w Nowosybirsku – 8 miejsce.
Oto potęga słowa.
To tak, jak w Piśmie Świętym: "Na początku było słowo". Zgadza się? A potem dopiero wszystko inne. Wedle tego, jakie mamy wyobrażenie o nas samych, jak sami siebie oceniamy – wyciągamy wnioski o sobie i na podstawie tych wniosków planujemy całe nasze życie. Wszystko złożone jest ze słów, myśli i ocen. Składamy się z informacji, a te informacje zaczynają przychodzić do nas w dzieciństwie. My wchłaniamy to wszystko jak gąbka, i na podstawie tego budujemy całe nasze życie. Jeśli znajdujemy się w środowisku, gdzie myśli są szare, trujące czy ponure, stajemy się takimi. Opierając się na informacji, zmieniamy i szufladkujemy sami siebie. Stajemy się namiętnymi romantykami, niespokojnymi wichrzycielami albo szarymi, niespełnionymi przeciętniakami, jednymi z wielu.
Wszystko zaczyna się od słów, od informacji.